sobota, 24 sierpnia 2013

Wspomnienia ze starej knajpy

       - Leevy była niezwykła. - cicho rzekł Seth. - Po prostu. Rozumiesz?
       - Nie.
       Seth westchnął, jego granatowe oczy odnalazły szare oczy przybysza w płaszczu i kapturze. Poznali się tutaj, w obskurnej knajpie, pijąc za błędy i grzechy. Oboje pili za kogoś.
       - Wyobraź sobie dziewczynę z marzeń. Nie doskonałą, która ma doskonały charakter czy wygląd. Tylko taką prawdziwą, rzeczywistą. U mnie, gdy myślę o takiej dziewczynie, w pamięci od razu pojawia się widok Leevy. Była ładna - średniego wzrostu, o jasnych włosach i oczach. Bystra, potrafiła polować, razem ze mną pływała i ćwiczyła. Ona…
       Seth dostrzegł, że dłonie nieznajomego zaciskają się na kuflu, niebezpiecznie przechylając zawartość w lewo.
       - Nie jej wygląd liczył się dla mnie najbardziej, chociaż miło było na nią spojrzeć. Kochałem ją od podstawówki, od kiedy zaczęto nas karać za niewłaściwe zachowanie- płacz za rodzicami. Byliśmy z dwójki, najbogatszego dystryktu, więc dla dzieci takich jak my - naszych rodziców zabili Strażnicy Pokoju - były nędzne przytułki. Tam się wychowaliśmy. Ja miałem... - głos Setha załamał się, gorycz zacisnęła jego usta - misia, ona szmacianą lalkę. Dwa, trzy ubrania i poduszka - to był cały nasz majątek. Gdy skończyłem 16 lat, zabrałem ją do domu moich rodziców. Wtedy ja brałem udział w losowaniu po raz piąty, Leevy - po raz trzeci. Do dziś pamiętam ten bezradny wyraz twarzy, gdy wyczytano jej nazwisko. Była inteligentna i bystra, ale przeżyła ledwie cztery dni. Patrzyłem na ekranie, jak stal sztyletu przeszywa jej ciało. Moja ukochana, drobna Leevy, z którą miałem zbudować wspólny świat. Co zostało? Drewniana skrzynka, garść ziemi. Czy ty wiesz - wyszeptał. - Jaki jest najstraszliwszy odgłos na świecie? Dźwięk beznamiętnych grudek ziemi, uderzających o trumnę.
       - Wiem. - obcy nasunął kaptur bardziej zdecydowanie, teraz Seth nie widział nawet stalowego błysku tęczówek. - Ja kochałem raz. A raczej kocham. Nie ma dnia, w którym nie wspominałbym ostatnich chwil...
       - Ona.. Też zginęła? - cicho zapytał Seth.
       - Nie. Niestety, nie. Wolała żyć w bezustannej niepewności, niż umrzeć razem ze mną. Takie - czknął - życie.
       Seth czekał. Wiedział, że alkohol i rozpacz malująca się na twarzy nieznajomego wkrótce rozwiążą mu język.
       - Byliśmy przyjaciółmi. Nawet jeżeli ktoś sugerował coś więcej, nic sobie z tego nie robiliśmy. Oboje mieliśmy rodziny na wyżywieniu. Poznałem ją, gdy miała chyba dwanaście lat. Po miesiącach nieufności zostaliśmy sobie tak bliscy, jak to może być. Ale nie potrafiła w końcu przyjąć do wiadomości, że ją kocham - dłonie Gale'a drżały, wahał się, czy mówić o wszystkim.
       - Byliśmy rebeliantami, jak wszyscy tu. Prawie. Moim największym błędem... Było obarczenie jej ogromną odpowiedzialnością. Miała mnie zabić, jeżeli zostałbym pojmany. Widziałem jej rozpacz, cierpienie, strzała leżała na cięciwie... Nie brzęknął łuk, ale nawet w tym gwarze słyszałem dźwięk spadających łez... Nie potrafiła mnie zabić. Wtedy widziałem ją po raz ostatni. - mężczyzna zamknął oczy i poprawił kaptur, który zdążył osunąć mu się na ramiona. W ułamku sekundy Seth dostrzegł ciemne włosy i przystojną, męską twarz.
       - A gdzie jest teraz? - zapytał.
       - Gdzie...? Pewnie w dwunastce. Z nim. – Gale uniósł kufel do ust, barman z aprobatą patrzył, jak jednym haustem opróżnia kolejny kubek.
       - Leevy teraz jest w innym świecie. Pewnie lepszym, chociaż i tak nie możemy narzekać. To wszystko… - Seth ogarnął wzrokiem knajpę, zapitych facetów chlejących do lustra, i wzruszył ramionami, zaciskając pięści. - Ja tak nie skończę. Piję za błędy, nie za moją miłość.
       - A u mnie to to samo. – Gale prychnął cicho, gdy młoda barmanka podeszła z nową porcją „zapomina cza”. Odwrócił się od Setha, przyciągając zaskoczoną dziewczynę i sadzając ją sobie na kolanach. Lekko odrzucił głowę w tył, kaptur opadł na ramiona. Ciemne włosy chłopaka przysłoniły twarz blondynki, gdy pocałował ją w usta - barmanka śmiała się, zachwycona niespotykaną urodą Gale’a.
       - Won. – obok pojawił się znikąd barczysty, wysoki chłopak. Złapał dziewczynę za rękę i odepchnął na ścianę. – Chcesz się tłumaczyć czy od razu załatwimy to inaczej?
       - Spieprzaj – Gale z hukiem odstawił kufel, rzucając ironiczne spojrzenie tamtemu. Ręką szeroko utorował sobie drogę, rozgarniając ludzi. Już po chwili był na zewnątrz, dłonią zagarnął nieco śniegu i przyłożył go sobie do czoła. Czuł potworny ból w głowie, nieporównywalny jednak do bólu w sercu. Litry alkoholu pomogły stępić i jedno, i drugie. Nagle przed oczami mignął mu długi, brązowy warkocz, czarny płaszcz i szara czapka. Jęk udręczenia wyrwał się z piersi chłopaka. Z szaleństwem w oczach pobiegł nad most.
       Po co się męczyć? I tak w końcu na jedno wyjdzie.

6 komentarzy:

  1. Podoba mi się, czekam na następną historię :]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję, dodałam możliwość obserwowania - jeśli Cię zainteresowało, to zapraszam ;)

      Usuń
  2. Chociaż za Gale'em nie przepadam, powiem szczerze, to to opowiadanie jest boskie. Po prostu płaczę. Tak po prostu. Chociaż jestem zwolenniczką Gadge to i tak to opowiadanie podbiło moje serce. Nadal jestem za Peeniss, ale teraz moim znakiem przyjaźni jest Galeniss :')

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję Ci bardzo za (mam nadzieję, chociaż według mnie przesadzasz) szczerą opinię, gdy znajdę czas, na pewno odwiedzę Twoje blogi c;

      Usuń
  3. 51 yrs old Electrical Engineer Malissa Pedracci, hailing from Sheet Harbour enjoys watching movies like Prom Night in Mississippi and Urban exploration. Took a trip to Archaeological Site of Cyrene and drives a VS Commodore. sprawdz moj blog

    OdpowiedzUsuń